Prpozycje zajęć i zabaw dla dzieci przedszkolnych w okresie kwarantanny.
12 Czerwca 2020Dzisiejszy temat dnia: Motyle znad łąki. Zachęcamy do ćwiczeń i zabaw:
- Zajęcia rozpoczynamy od zagadki: Lata nad łąką piękny jak kwiat, swoim kolorem zachwyca, i zapomina w mig cały świat, że wcześniej była to gąsienica (motyl).
- Zobacz kolejne etapy rozwoju motyla.
- Wysłuchanie wiersza Doroty Gellner „Gąsienica- tajemnica”.
Idzie ścieżką gąsienica,
Kolorowa tajemnica.
Krótkich nóżek mnóstwo ma,
Jedną robi pa, pa, pa.
Do widzenia, do widzenia,
Czary-mary, już mnie nie ma.
Nitką się owinę cała
i w kokonie będę spała.
Kokon się na wietrze chwieje,
Niby nic się już nie dzieje.
Gąsienica w środku śpi,
Zatrzasnęła wszystkie drzwi.
Aż tu nagle - patrzcie teraz,
Ktoś kokonu drzwi otwiera,
Macha na nas skrzydełkami,
Kto to jest? - Powiedzcie sami!
Udzielanie odpowiedzi na pytania: Kto szedł ścieżką? Jak wyglądała gąsienica? Co zrobiła przed zimą gąsienica? W czym przespała zimę? Co się stało na wiosnę?
- Praca plastyczna „Kolorowe motyle”. Potrzebne będą: kolorowy papier, klej, nożyczki, mazak.
- "Cztery motylki " Wiera Badalska
Na zielonej łące pod lasem fruwały wesoło cztery motylki.
Jeden był biały jak kwiatek rumianku.
Drugi - żółty jak kwiatek dziewanny.
Trzeci błękitny jak kwiatuszek cykorii.
A czwarty?
Czwarty był jeszcze inny. Miał szarobrązowe skrzydełka niby kora
topoli rosnącej pod lasem.
Dobrze było motylkom na łące. Fruwały z kwiatka na kwiatek i spijały
słodki, wonny sok.
Wtem od strony lasu, łopocząc skrzydłami, nadleciała niby czarna
chmura - wrona.
Głodna była. Z daleka dojrzała motylki i wielką miała na nie ochotę.
Ale motylki także spostrzegły grożące niebezpieczeństwo.
Przez chwilę kręciły się bezradnie, trzepotały skrzydełkami.
-Gdzie by tu się skryć?
A na łące pełno kwiatów...
Przysiadł więc biały motylek na rumianku - ani go widać.
Wtulił się żółty w kwiatuszek dziewanny - jakby jeszcze jeden płatek
przyrósł.
Przycupnął błękitny na kwiatuszku cykorii, co nad rowem rosła - i
zniknął.
A ten czwarty, szarobrązowy, długo fruwał nad łąką. Przerażony był
bardzo, bo wrona była tuż... tuż! Przysiadł więc prędziutko na pniu
topoli, przytulił się do szarobrązowej kory i już go nie ma.
Przyleciała wrona nad łąkę. Rozgląda się. Co się stało? Gdzie
podziały się cztery motylki? Przecież fruwały tu przed chwilą.
Pokręciła zdumiona głową, zakrakała ze złości i, jak niepyszna,
odleciała do lasu.
Motylki zerwały się po chwili z gościnnych kwiatków i znów beztrosko
fruwały nad pachnącą łąką.
Ach, ale wrona? Bardzo była zdziwiona.
A minę miała taką - O!...
- Opowieść ruchowa.
Mała gąsieniczka spacerowała po lesie. Rozglądała się dookoła i zauważyła że z drzew spadają już liście, ptaki odlatują a powietrze jest coraz chłodniejsze. Postanowiła schować się przez mrozem w ciepłym kokonie na drzewie. Ułożyła się wygodnie i zapadła w zimowy sen. Spała bardzo długo. Kiedy się obudziła poczuła milutkie ciepło. To wiosna połaskotała ją promykiem słońca po nosku. Zrobiło się jej niewygodnie, za ciasno. Zaczęła przeciągać się coraz mocniej i mocniej i wtedy kokon którym była owinięta pękł. Gąsienniczka była bardzo zdziwiona, kiedy okazało się, że wyrosły jej piękne kolorowe skrzydła. Przeobraziła się w przepięknego motyla. Był on bardzo szczęśliwy. Postanowił polecieć na wycieczkę. Leciał wśród wielu drzew, aż dotarł na łąkę. Tam okazało się, że nie jest sam. Wśród kwiatów latało mnóstwo przepięknych, kolorowych motyli. Piękny motyl bardzo się ucieszył, że ma tylu przyjaciół i serdecznie się z nimi przywitał.
- piosenka:"Motyle" https://www.youtube.com/watch?v=A3JEJqsP5P4
- praca plastyczna:"Motyl malowany gąbką" https://www.youtube.com/watch?v=wuIXb58fQBA
Opowiadanie "Pióra motyla"
Płatek Tęczy był dziwnym motylem, bo chciał latać jak ptaki. Podziwiał je, szybujące wysoko pod chmurami na szeroko rozpostartych skrzydłach. Zazdrościł im, gdy przemykały z taką szybkością, o której on nawet nie mógł marzyć. Przyglądał się, gdy kilkoma uderzeniami skrzydeł wzbijały się w powietrze, podczas gdy on musiał się niemało napracować.
Zwierzył się ze swoich rozterek znajomej biedronce Kropeczce.
- Hm, nie wiem, co ci odpowiedzieć - rzekła Kropeczka. - Ptaki są przecież zupełnie innymi istotami niż ja czy ty. One mają swój sposób poruszania się, a my swój. Z pewnością to, co nas wszystkich łączy, to fakt, że latamy w tym samym powietrzu. Ale ileż jest różnic!
- Właśnie! - podchwycił motyl. - Chciałbym pokonać te różnice.
- Jak byś chciał to zrobić? Mało istot zmienia się tak, jak motyl. Po wykluciu się z jaja byłeś larwą, potem przeobraziłeś się w poczwarkę, a wreszcie w tego, którym jesteś teraz. Nie chcesz już być motylem?
- Ależ ja nie mam nic przeciwko temu, żeby nadal być motylem. Chcę tylko znaleźć sposób, żeby latać niczym ptaki.
- Głuptasku, przecież to niemożliwe. - Kropeczka spojrzała na niego z politowaniem. - Nie możesz latać jak ptak, bo jesteś inaczej zbudowany. A przede wszystkim nie masz piór. Przypatrz się ptakom, jak są opierzone, jak ich skrzydła przystrojone są w pióra, które zapewniają im lotność. Ty ich nie masz.
- Ach, więc chodzi o pióra. Jeślibym miał pióra, to mógłbym latać jak ptak, prawda?
Nie wiem, jak mu jeszcze tłumaczyć. Może niech sam się przekona, że pragnie rzeczy niemożliwej - pomyślała biedronka.
- Jeśli bardzo tego chcesz, to spróbuj. Masz jakiś pomysł?
Płatek Tęczy zamyślił się.
- Właściwie to nie wiem. Myślałem, że ty mi coś doradzisz. Jesteś taka mądra…
- Dziękuję za uznanie. Rzeczywiście udało mi się pomóc wielu latającym stworzonkom.
- Wiem, słyszałem historię ćmy Cudaczki, która zagubiła się w gnieździe dwunożnych.
- Ach, ćmy są takie łatwowierne! W nocy każde światełko je myli. Rzeczywiście, miałam przeprawę z Cudaczką. Wylecieć stamtąd było dziecinnie łatwo, ale nie sposób było jej to wytłumaczyć. Musiałam wysilić cały swój dowcip, żeby ją odciągnąć od światła, które było dla niej pułapką. Na szczęście miałam znajomą rodzinę świetlików - tak skołowały tę biedną Cudaczkę, że udało się ją wyprowadzić.
- Pająki też mówią o tobie. Jesteś wśród nich sławna od czasu historii z Lucusiem.
- Mieliśmy wtedy ciekawą przygodę, gdy znaleźliśmy się wśród dwunożnych. Lucuś był zupełnie mały - musiałam go trochę podszkolić, żeby mu było łatwiej.
- Jesteś moją nadzieją, Kropeczko! Pomóż mi, a zrobię ci wspaniałą reklamę. Mam naprawdę rozległe kontakty zarówno wśród motyli, jak i pośród kwiatów. A jak będziesz chciała, przyniosę ci najsłodszy i najbardziej aromatyczny nektar.
- To miło z twojej strony, Płatku Tęczy, chociaż wolałabym raczej kolonię młodych mszyc. No cóż, spróbuję pomyśleć. Umówmy się jutro po wschodzie słońca, gdy rosa zacznie wysychać. To piękna pora dnia, mszyce są wtedy wyborne, świeże i soczyste.
- Dziękuję i do zobaczenia.
Następnego dnia motylek z niecierpliwością oczekiwał na biedronkę. Ucieszył się, gdy wylądowała obok niego, głaszcząc się łapkami po okrągłym brzuszku.
- Mniam, mniam. Nie ma to jak porządne śniadanko. Od razu świat jest piękniejszy. A ty już jadłeś?
- Jeszcze nie, Kropeczko. Poczekam, aż kwiaty lepiej się rozgrzeją. Nektar jest wtedy słodszy i bardziej pachnący.
- No cóż, każdy ma swój smak. Ale to dobrze. Gdybyś na przykład jadał mszyce, to nie wiem, czy chciałabym ci pomagać. A teraz posłuchaj. Powinieneś porozumieć się z dziećmi dwunożnych. Jeśli tylko zachowasz ostrożność, możesz tam śmiało lecieć. Nie musisz się ich bać. Nie zrobią ci krzywdy, chyba że przez nieuwagę. Dwunożni lubią motyle, a ty jesteś piękny. Och, gdybyś był mojego gatunku, to przy twoich barwach z miejsca zakochałabym się w tobie.
- Dzięki za komplement. Może powiedziałabyś to Modrookiej? Tak się wysilam, żeby zwróciła na mnie uwagę, i cóż? - taka u nas konkurencja, że trzeba się nieźle natrudzić, żeby zdobyć względy samiczki. Ale opowiadaj dalej o dwunożnych.
- To dziwne istoty. Pomimo że tacy wielcy, są bardzo nieporadni. Poruszają się na dwóch kończynach, co ogranicza ich możliwości. Żeby wznieść się w powietrze, muszą używać różnych rzeczy, które sami robią. Ale w zadziwiający sposób potrafią pokonywać swoje ograaniczenia. Latając nad jeziorem, widziałam, jak skakali do wody i pięknie pływali. Jeden z moich kuzynów był kiedyś w górach i potem opowiadał o dwunożnych, którzy chodzili po skałach tam, gdzie chyba tylko pająki mogłyby się utrzymać. Ale musisz dotrzeć do dzieci. Ci starsi rzadko potrafią się z nami porozumieć. Dzieci są mądre, a jednocześnie twórcze, obdarzone ogromną wyobraźnią. Czują też więcej, potrafią odbierać myśli innych stworzeń i nawiązywać z nimi kontakt. Może ci zrobią pióra?
- Pomogłabyś mi dostać się do nich?
- Trochę ci pomogę. Ale potem będziesz musiał sam sobie radzić. Najlepiej lećmy od razu, póki jestem najedzona. Potem będę musiała wrócić do moich mszyc.
- Daleko polecimy?
- Bardzo blisko. Dwa ogrody dalej jest gniazdo dwunożnych. Mieszka tam bardzo miłe dziecko, odwiedzałam je już parę razy.
- No to lećmy! Niedługo będę głodny. Zobaczę, gdzie to jest, a potem polecę odwiedzić kwiatki.
Oboje wznieśli się ponad łąkę. Biedronka leciała przodem, pomykając wśród traw, pachnących ziół i kwiatów rozmaitej wielkości, kształtów i kolorów. Motylek był już głodny i docierające do jego zmysłów barwy i zapachy wabiły go mocno, ale trzymał się tuż za Kropeczką. Po drodze mijali lecące do pracy pszczoły i trzmiele, różnobarwne motyle: cytrynki, pawie oczka, rusałki i dużo, dużo innych, czasem nieznanych Płatkowi Tęczy. Kilka razy motyl znalazł się skrzydło w skrzydło z kuzynem swojego gatunku i owady pozdrawiały się w przelocie. W pewnym momencie ukazał się kształt i barwy Modrookiej. Płatek Tęczy aż się zarumienił z wrażenia, a jego skrzydła rozłożyły się strojnie. Leciał dalej, myśląc: Gdy już będę miał pióra, to Modrooka wreszcie zwróci na mnie uwagę. Przestanie widzieć inne motyle, gdy wykręcę wokół niej kilka piruetów. A potem zaproszę ją, żeby się mocno przytuliła i wzniesiemy się razem wysoko, pod same chmury, szybując wśród ptaków…
Tak się zamyślił, że nieomal przegapił moment, gdy Kropeczka skręciła nagle, wylatując z łąki na drogę biegnącą wzdłuż łanów zboża. Motyl z ciekawością patrzył na czerwone i niebieskie kwiaty, które rosły wśród zbóż. Musi kiedyś dłużej tu przysiąść.
Po jeszcze jednym raptownym skręcie wlecieli na szeroką przestrzeń porośniętą zieloną trawą. Z prawej strony wyrastała pionowa ściana. Biedronka skierowała się tam, a po chwili usiadła na szerokiej poziomej płaszczyźnie.
- Jesteśmy na miejscu - powiedziała. - Dalej już sam polecisz w to wnętrze. Radziłabym ci jeszcze polatać wokół całego gniazda, żeby poznać teren. A gdy będzie po wszystkim, to wiesz, gdzie mnie znaleźć. Ciekawa jestem, jak ci pójdzie.
- Dobrze, Kropeczko. Dziękuję ci za pomoc i dobre rady. Masz rację, polatam trochę i rozejrzę się, zwłaszcza że jestem już bardzo głodny. Ale też nie mogę się doczekać, kiedy wlecę do gniazda dwunożnych, a potem opuszczę je, przystrojony w pióra. Z pewnością przylecę ci je pokazać.
- Podziwiam twój entuzjazm i optymizm. Ale mam dla ciebie jeszcze jedną radę. Bądź przygotowany i na to, że może ci się nie udać. Nie załamuj się wtedy i spróbuj dostrzec dobre strony swojej sytuacji. Mówię ci to, bo jesteś miłym motylem i nie chciałabym, żebyś się zamartwiał. Po prostu potraktuj wszystko jak piękną przygodę, niezależnie od tego, jaki będzie jej finał. No, lecę, żeby mi się mszyce nie rozlazły. Cześć!
Biedronka wprawiła w ruch swoje skrzydła i wzbiła się w niebo.
Minęło kilka dni. Pewnego słonecznego poranka, gdy Kropeczka odpoczywała na wielkim liściu łopianu, zamigotały barwne skrzydła motyla. Płatek Tęczy opadł wdzięcznie obok niej. Przyjrzała mu się uważnie - nic się nie zmienił.
- Miło cię widzieć, przyjacielu! Jak ci się udała przygoda?
- Muszę ci powiedzieć, że jesteś bardzo mądrą biedronką. Miałaś we wszystkim rację. Wiem teraz, że moje marzenie nie mogło się spełnić tak, jak chciałem, ale spełniło się dużo lepiej, niż tego oczekiwałem. Przeżyłem piękną przygodę, a przede wszystkim przekonałem się, że pióra wcale nie są potrzebne do szczęścia. Poznałem też lepiej samego siebie. No i mam przyjaciół wśród dzieci dwunożnych. Bardzo się z tego cieszę. A było to tak: Gdy się rozstaliśmy, poleciałem zwiedzić okolicę i zjeść śniadanko. Przy gnieździe dwunożnych była łączka, a na niej cudowne kwiaty! Wielu z nich nigdy wcześniej nie widziałem. A najwspanialsze były te, które kwitły na krzewach - nektar miały iście niebiański. Poznałem też kilka motyli i pszczół. Potem przyleciałem tam, gdzie mnie przyprowadziłaś. Po krótkim wahaniu wleciałem do wnętrza. Było ono w jasnych kolorach, tak że od razu dobrze się poczułem. Pokręciłem się trochę, ale nie dostrzegłem nikogo. Wleciałem dalej przez jakąś szczelinę i cóż ujrzałem? Wśród bieli leżało dziecko dwunożnych. Chyba spało, bo nie ruszało się i miało zamknięte oczy. Pokręciłem się tam kilka chwil i wyleciałem w drogę powrotną. Odwiedziłem kwiatki i po jakimś czasie wróciłem do jasnego wnętrza. Wlatując, zobaczyłem…
Marzenka siedziała przy stoliku i odrabiała lekcje. Wróciła niedawno ze szkoły, zjadła obiad i po krótkim wypoczynku wzięła się do pracy domowej. Myślała właśnie nad wypracowaniem. Przyroda w życiu człowieka - bardzo ładny temat, ale jak go zacząć? Spojrzała w okno - było szeroko otwarte, wpadały przez nie promyki słońca. Odsunęła krzesło i wstała.
- Wyjrzę na kwiatki, może mi coś podpowiedzą.
Podeszła do okna i w tej samej chwili zobaczyła w strudze słonecznego światła migocące barwne skrzydła.
- Motylku! Jaki jesteś cudny! Skąd przybywasz?
Motyl okrążył głowę dziewczynki, potem na sekundę zawisł naprzeciwko jej oczu, by zaraz sfrunąć na parapet okna. Rozpostarte szeroko skrzydła drgały leciutko, ukazując mozaikę barw i kształtów. Przyglądała mu się uważnie. Na każdym ze skrzydełek widniały różnokolorowe kółka i plamki.
- Śliczny jesteś, motylku. Ciekawe, jak się nazywasz? Hm… Masz piękne, czyste kolory. Gdybym miała dać ci imię, nazwałabym cię chyba Tęczowe Skrzydełko. Co ty na to?
Marzenka mówiła, a motyl słuchał. Potem wzniósł się i zatrzepotał tuż przy twarzy dziewczynki. Patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Wyciągnęła otwartą dłoń, a motyl usiadł na niej ostrożnie. Naraz ocknęła się z zamyślenia. Zza drzwi pokoiku dobiegł kaszel dziecka.
- Motylku, mam do ciebie wielką prośbę. Mój młodszy braciszek jest bardzo chory. Podsłuchałam rozmowę rodziców z lekarzem - powiedział, że jest bardzo źle i że nie udaje się zatrzymać choroby. Lekarz mówił, że w ciągu dwóch dni powinno nastąpić przesilenie i po tym Piotruś albo wyzdrowieje, albo jego stan się pogorszy. Piotruś leży teraz smutny, a ja tak bym chciała go rozweselić. Chodź ze mną - może, gdy cię zobaczy, trochę się ucieszy?
Marzenka otworzyła drzwi i weszła do większego pokoju. W łóżeczku leżał kilkuletni chłopczyk.
- Cześć, Piotruś. Obudziłeś się?
- Cześć, Marzenko. Coś mi się śniło, ale już nie pamiętam co. Gdzie mama?
- Poszła do sklepu. Niedługo przyjdzie. Jak się czujesz?
- Gorąco mi. Jeszcze kaszlę, ale w środku boli mnie już mniej. Co robiłaś?
- Ach, próbowałam odrabiać lekcje, ale jakoś mi nie idzie. Zgadnij, kto do nas przyleciał?
- Kto?
Zamigotały barwne skrzydełka.
- To on. Wyobraź sobie, że usiadł mi na ręce. I wiesz co, Piotrusiu? - mam wrażenie, jakby coś chciał powiedzieć. Poprosiłam go, żeby cię odwiedził.
Motyl usiadł na poduszce.
- Podfrunąłem do tego dziecka, które wcześniej widziałem śpiące. Wyciągnęło do mnie rączkę, a ja na niej usiadłem. Patrzyłem uważnie, jak przybliża mnie do swoich oczu, które robiły się coraz większe, aż stały się jak dwa księżyce. Widziałem, jak mi się przygląda, a potem dostrzegłem w tych oczach uśmiech. Wtedy wzleciałem i odtańczyłem swój najpiękniejszy taniec, włożyłem w niego całą swoją duszę. Dziecko wyraźnie się ożywiło, oczy mu zabłysły, a rączki uderzały o siebie. Powiem ci, Kropeczko, że poczułem się wtedy szczęśliwy i bardzo ważny.
- Och, bardzo się cieszę. Co było dalej?
- Tańczyłem długo. Czułem, że to jest dobre. A potem jeszcze raz usiadłem na ręce dziecka, rozpostarłem skrzydła i wtedy wszystko zrozumiałem. Zrozumiałem, że to cudowne, że jestem motylem. Żyję dzięki miłości po to, abym czuł radość istnienia i niósł szczęście innym. I do tego wszystkiego wcale nie są mi potrzebne pióra. Owszem, pióra są rzeczą piękną i bardzo przydatną ptakom. Ja mam to, co jest najlepsze dla motyla - nie muszę udawać tego, kim nie jestem. A jeśli dzięki temu dziecko się uśmiechnęło, to nie potrzeba mi już nic więcej. Gdyby jeszcze Modrooka zechciała mnie zauważyć…
- Nie martw się. Gdy mijaliśmy ją na łące, widziałam, że patrzyła na ciebie. Musisz się ośmielić. Pokaż jej swój taniec. Jeśli dziecko się uśmiechnęło, to i Modrookiej na pewno się spodoba.
- Masz rację, muszę spróbować. Czuję się teraz bardziej pewny. I muszę ci podziękować. To, co przeżyłem z dziećmi dwunożnych, sprawiło, że poczułem się wartościowy.
- Cieszę się, Płatku Tęczy. Mam jeszcze jeden pomysł. Opowiedz o tym Modrookiej i zabierz ją na wycieczkę. Może oboje zatańczycie dla dzieci?
Następnego dnia po powrocie ze szkoły Marzenka ujrzała radosną scenkę. Piotruś siedział na kolanach mamy, śmiejąc się i klaszcząc w dłonie, a wokół wirowały dwa kolorowe motyle.
- Cześć, mamuś! Cześć, Piotrusiu! Widzę, że jest wesoło.
- Tak, córeczko. Godzinę temu był lekarz. Powiedział, że nastąpiło przesilenie i choroba się cofa. Piotruś wyzdrowieje.
Marzenka uśmiechała się tajemniczo…
Motyle na łące: https://www.youtube.com/watch?v=bMLsDqD86-E&fbclid=IwAR0VlFaVe5Q-wz5hOre5AYB6dd23SBE4lCzD18aKVF57oiaHZZaISjvcD3o
Zabawa w motylki: https://www.youtube.com/watch?v=NFvfoCdPQWU&fbclid=IwAR3JDU3ilBzQFTqBoQgy_ioeD_WgeVzO_O3bRzQPIsn1jRNtnsmq-Vk5-D0
Gimnastyka rączek: https://www.youtube.com/watch?v=RPt24yOqJ0w&fbclid=IwAR0Mz47Z4WsbsVRehDgGKkRRJza2IRyg9Rczk9o1HhneE0LGXJtSBzdb9DQ
Od gąsienicy do motyla: https://www.youtube.com/watch?v=YE-th5pAIJU&fbclid=IwAR3S2nvxwAIGljdIO_PJFJtiyV7seZivPgz9i2l9-5DmcdYM0ZuGs-JFWCs
Bajka "Motyl": https://www.youtube.com/watch?v=eFExd7ICSGE&fbclid=IwAR0ja3lf_OMHVR7ffuTrngUv3acuWuL7PPaiXgU8Tk-64v8LazSzgPn95OA
Motylek - rysowane wierszyki: https://www.youtube.com/watch?v=kZ9yZ72-3vw&fbclid=IwAR2aSzk6jnkHmMPYl0d0u865s4gy2e895J3GySLQRKURQh9lU4tlt5LHkmw
Pierwszy Motylek: https://www.youtube.com/watch?v=RVg66g5WTa0&fbclid=IwAR1wA-_ar6v7BSY7kw-nyk-RlBwKaJe3Abnsqxmp6m5HS7QXXNk53RIkFFI
Słuchowisko "Motylek" https://www.youtube.com/watch?v=dNSKOc5_Y2w&fbclid=IwAR2fQNjBir_AkwbOIl_6i4cugbp_bfWhoARA0QBcCPhuhlWu0z3s6OTaRf8
Domisiowe Brudasy: https://www.youtube.com/watch?v=tUZPHOb4zUc&fbclid=IwAR1idzhQvwbs_IPkD_yQK-7-1Ah08fp2gi-4DgdH8jLjKwEsJd0I_xUrTPo
Motylki na ścianę: https://szafeczka.com/motylki-na-sciane/?fbclid=IwAR1qscfu0Fwb6ANSsenbiMi6m0jSesAKN-8BjrMJWh8Z4ukalUSKTWykMpc
Kamishibai "Bajka o gąsienicy, która zamieniła się w motyla": http://mok.gniezno.pl/bajka-o-gasienicy-ktora-zamienila-sie-w-motyla/?fbclid=IwAR3NFWAYH9wb2BxBQ4B-9VFstmP_vyTAguOH4Vuic2Uq-dAGafUaUPcD8ww
Bajka o motylku, któremu blakły skrzydła..
W kielichu kwiatu lilii, nad leśnym strumykiem mieszkała Laura. Była ona jednym z tych motyli, których skrzydła zachwycają swą urodą. Ozdobione całą gamą przecudnych kolorów, najpiękniej wyglądały w blasku porannego słońca. Wszyscy leśni mieszkańcy podziwiali ich niespotykaną urodę. Laura była z nich bardzo dumna i często przyglądała się z zadowoleniem swojemu odbiciu w lustrze wody. Z radością wspominała dzień, kiedy opuściwszy ciasny kokon, po raz pierwszy w życiu je ujrzała. Wśród innych motyli czuła się wyjątkowa co sprawiała nie tylko niespotykana barwa jej skrzydeł, ale także wielkość. Bawiąc się w berka na leśnej łące, co jest normalnym zwyczajem tych małych stworzeń, zawsze wygrywała - mogła być najszybsza i najbardziej zwinna.
Stare motyle, których skrzydła nie były już tak silne, zawsze mogły liczyć na jej pomoc. Ponieważ motyle żywią się kwiatowym nektarem, Laura z łatwością zbierała ten z najdalej i najwyżej rosnących kwiatów. Smak takiego nektaru był o niebo lepszy, przez co motyle, którym pomagała w jego zdobywaniu, były jej bardzo wdzięczne.
Pewnego dnia przeglądając się w deszczowej kałuży, Laura z przerażeniem odkryła, że jej skrzydła straciły kolor - zrobiły się wyblakłe. Nie miała pojęcia dlaczego tak się dzieje, toteż czym prędzej popędziła do Melchiora. Melchior, najstarszy i najmądrzejszy ze wszystkich motyli, mieszkał wśród zeschniętych liści łopianu po drugiej stronie leśnego strumyka.
- Melchiorze ratuj! - pisnęła Laura - dlaczego moje piękne skrzydła straciły swój blask i powab?
Stary motyl popatrzył na nią swym mądrym wzrokiem. Długo milczał, drapiąc się po lewym czułku (od dawna swędziały go czułki). W końcu orzekł.
- Doprawdy, nie wiem dlaczego tak się dzieje. Czasem, na emeryturze, przytrafia się to motylom, ale ty Lauro jesteś za młoda! Całkiem niedawno opuściłaś przecież swój kokon. Być może twoje skrzydła zaczęły płowieć bo zbyt dużo czasu spędzałaś kąpiąc się słonecznych promieniach? - Dokończył pociągając nosem, od kilku dni sam nie czuł się za dobrze.
- To niemożliwe Melchiorze - żachnęła Laura - mieszkamy przecież w lesie, słonecznych promieni nie ma tu wcale dużo… niemożliwe zatem by one były winne braku koloru na mych skrzydłach…
- Masz rację Lauro - Melchior tym razem poskrobał się w drugiego czułka - czasem dzieją się rzeczy bez wyraźnej przyczyny - stary motyl mimowolnie pomyślał o swych czułkach - i nie jest to niczyja wina.. - Zamyślił się siadając w swoim bujanym fotelu, na który składała się połowa skorupki orzecha. Stare, chude motyle nóżki szybko się męczyły. Kłopot w tym, że gdy tylko Melchior siadał w swojej skorupie od razu zasypiał. Z czasem wprawiało go to w zawstydzenie, bo zwykle nie miał okazji pożegnać się ze swoimi gośćmi, którzy tak jak Laura, przychodzili do niego po mądrość. Na szczęście leśne stworzenia doskonale wiedziały o drobnej słabości starego motyla i nikt nie żywił do niego urazy. Tak też było tym razem - motyl drzemał w najlepsze.
- Stary dobry Melchior - pomyślała w duchu Laura i przykrywszy go dębowym listkiem położyła obok bujanej skorupki przysmak Melchiora - nektar z kwiatów sosny i konwalii. Odwróciła się na paluszkach i już miała wychodzić, gdy nagle Melchior zerwawszy się ze swojego piernacika na równe nogi wrzasnął:
- zalecam okłady z ciepłego błota!!! - Przez chwile stał wyprostowany z wytrzeszczonym jak cytryny oczami, po czym łypną na słoik nektaru, uśmiechnął się błogo jakby znalazł skarb i.. opadł na swe siedzenie w najgłębszym śnie. Wystraszona i rozbawiona Laura postanowiła już dłużej nie zakłócać spokoju staruszka i odprowadzana jego głośnym chrapaniem opuściła liście łopianu.
Od tej pory unikała nadmiernych kąpieli słonecznych i przynajmniej dwa razy dziennie kładła na skrzydła ciepłe błoto. Niestety, kuracje niewiele pomagały - kolory nadal blakły co bardzo ją martwiło. Pewnego poranka Laura odkryła, że skrzydła całkiem wypłowiały - odtąd z dnia na dzień stawały się coraz bardziej przeźroczyste. Było jej tak smutno, że przestała opuszczać kielich swojego przytulnego kwiatu, i chociaż bardzo chciała by było tak jak kiedyś, nie miała ochoty na zabawy z innymi motylami. Wieści o jej troskach szybko rozeszły się w motylim świecie. Koleżanki i koledzy często odwiedzali Laurę i przynosząc jej drobne prezenty w postaci naparstków nektaru z najrzadszych i najsmaczniejszych gatunków kwiatów, i chociaż Laura była wdzięczna za ich pomoc, to po cichu zazdrościła im zdrowych skrzydeł przez co stawała się jeszcze bardziej przygnębiona.
Tylko w nocy robiła się weselsza. Wówczas, kiedy jej pobratymcy spali, wokół niej wirowały motyle nocy. Ćmy wcale nie były tak urodziwe jak dzienne motyle. Miały brunatne skrzydełka i pękate owłosione brzuszki. Często gramoliły się do kielicha lilii by chwilę wypocząć - dla Laury były mile widzianymi gośćmi. Był jeszcze jeden powód dla którego zlatywały się z całej okolicy. Był to jasny blask leśnych wróżek, które często przysiadywały na brzegu motylej lilii. Ponieważ ćmy, prowadzące nocny tryb życia, ponad wszystko lubiły światło, wirowały wokół wróżek w szaleńczym tańcu. Wokół kwiatu lilii robiło się wesoło.
Maleńkie leśne wróżki, nigdy nic nie mówiły, ale wszyscy mieszkańcy lasu wiedzieli, że są dobre. Mówiło się o nich, że są leśnymi duszkami posiadającymi ogromną moc. W dzień były całkowicie niewidoczne dla innych stworzeń, zaś w nocy świeciły jasnym blaskiem sprawiając, że zagubione zwierzęta i owady odnajdywały drogę do domu, a zmartwione i samotne stworzenia nie czuły się opuszczone.
Tak też było z Laurą. Co noc, przylatywało do niej tuzin radosnych małych wróżek. Razem ze zwabionym ćmami towarzyszyły Laurze. Jak to było w ich zwyczaju, nigdy nic nie mówiły, uśmiechając się jedna przez drugą wesoło trzepotały skrzydełkami. Mimo swojego milczenia doskonale dogadywały się z Laurą. Wystarczył trzepot ich przeźroczystych skrzydełek, mały gest a wszystko stawało się jasne.
- Ach jak to cudownie, że tu jesteście - mawiała Laura do wróżek.
- Cudownie! cudownie! - powtarzała za nią zauroczona Ćma Renata, wytrzeszczając w ich kierunku swoje małe oczka, zgłodniałe blasku światła. Obecność Wróżek była teraz Laurze bardzo potrzebna, zwłaszcza, że z powodu swych przeźroczystych skrzydeł stała się dla dziennych motyli prawie niewidoczna. Co prawda przylatywały do niej w odwiedziny, jednak coraz częściej rozmawiały ze sobą tak jakby jej tam wcale nie było. Czasem nawet nie słyszały jej głosu… Było to dla Laury nie lada zmartwieniem, o czym napomknęła swoim nocnym przyjaciołom.
- Nie martw się Lauro, my zawsze cię słyszymy. - Zdawało jej się, że słyszy jak wróżki do niej mówią.
- Pamiętaj nie jesteś sama. - Tym razem Laura miała pewność. Słyszała i rozumiała język leśnych dobrych wróżek! Była tak uradowana, że aż poskoczyła z radości i wtedy… spostrzegła, że uniosła się ponad kielich swojego kwiatu z niespotykaną, nawet jak dla motyla, lekkością. Wróżki radośnie wirowały wokół niej i trzymając się za ręce nuciły piękną melodię. Wówczas Laura zauważyła, że jest bardzo do nich podobna. Wokół niej bił blask światła, a na plecach trzepotały delikatne, przeźroczyste skrzydła. W mig pojęła dlaczego inne motyle jej nie słyszały - wszak stała się leśną wróżką! Już nie potrzebowała do szczęścia swoich motylich skrzydeł.
Wieść o tym wydarzeniu rozeszła się po lesie jeszcze wczesnym świtem. Motyle były szczęśliwe, że nareszcie Laura nie jest smutna, samotna i słaba. Zyskały w niej cichą opiekunkę. A w nocy, gdy któreś z nich zgubiło drogę do domu Laura pomagała mu się odnaleźć. Było jeszcze coś, co sprawiło Laurze ogromną radość - którejś nocy do rodziny wróżek dołączył stary motyl Melchior! Radościom nie było końca, a co najważniejsze czułka Melchiora już nigdy więcej go nie zaswędziały.
Dla rodziców:
Dla chętnych przedszkolaków karty pracy poniżej:
Format | Data publikacji | Nazwa pliku (kliknij aby pobrać) | Pobierz | Zobacz |
---|---|---|---|---|
Kategoria: Pliki | ||||
2020-06-12 |
dyktando-graficzne-motyl-01-kolor.pdf
zobacz:
rejestr zmian pliku,
ilość pobrań: 221
|
dyktando-graficzne-motyl-01-kolor.pdf 36.8KB | zobacz | |
2020-06-12 |
Co_sie_kryje_w_kokonie.pdf
zobacz:
rejestr zmian pliku,
ilość pobrań: 349
|
Co_sie_kryje_w_kokonie.pdf 3.48MB | zobacz | |
2020-06-12 |
szlaczki-l-10.pdf
zobacz:
rejestr zmian pliku,
ilość pobrań: 252
|
szlaczki-l-10.pdf 33.91KB | zobacz | |
2020-06-12 |
grafomotoryka-wiosna.pdf
zobacz:
rejestr zmian pliku,
ilość pobrań: 222
|
grafomotoryka-wiosna.pdf 35.42KB | zobacz |